wtorek, 19 kwietnia 2011

WARSZAWA: Gala Fundacji Wspólna Droga – United Way Polska

11 kwietnia 2011 roku odbyła się doroczna Gala Fundacji Wspólna Droga – United Way Polska. Jak zwykle była okazją do podsumowania ubiegłego roku, ale przede wszystkim możliwością spotkania się wszystkich ludzi, którym idea ruchu Wspólnej Drogi jest bliska sercu.

W gościnnych progach Hotelu Marriott spotkali się zarówno przedstawiciele władz lokalnych i samorządowych, biznesu, członkowie organizacji pozarządowych, beneficjenci pomocy – jednym słowem przyjaciele i sympatycy Wspólnej Drogi, nasi Darczyńcy i Podopieczni.

W bogatym programie Gali prowadzonej przez panią Małgorzatę Mularczyk – prezesa Fundacji i pana Andrzeja Jonasa – Przewodniczącego Rady Fundacji znalazły się m.in. prezentacje programów społecznych Fundacji, materiały filmowe ilustrujące rezultaty działań, podsumowanie roku 2010, uhonorowanie Darczyńców, Wolontariuszy oraz Laureatów konkursu „Świat NIKIFORÓW” 2010 i instruktorów Warsztatów Terapii Zajęciowej.

Prowadzona przez pana Andrzeja Jonasa i wspierana przez pana Stanisława Baja z Akademii Sztuk Pięknych aukcja sześciu obrazów-NIKIFORÓW przyniosła, oprócz chwil pełnych humoru, śmiechu i emocji, łączną kwotę 3.200 zł, która zostanie przeznaczona na rozwój artystów – Laureatów konkursu „Świat NIKIFORÓW”. We foyer można było obejrzeć ekspozycję obrazów Laureatów tegorocznego konkursu „Świat NIKIFORÓW”.

Kiermasz książek zorganizowany pod tytułem „Podaruj Dzieciom Wakacje – Powódź 2010” przyniósł kwotę 742 złotych, która zostanie przekazana Fundacji „EVA” – doświadczonemu organizatorowi wakacji dla dzieci.

Przemiłą gościnę i pyszną kolację zapewnił, już po raz kolejny, hotel Mariott.

Pięknie dziękujemy.

Oprawę artystyczną zapewnili muzycy jazzowi z Magnolia Acoustic Quartet. Serdecznie dziękujemy za stworzenie niepowtarzalnej atmosfery i finałowy koncert (zbyt krótki jak na nasze apetyty).

Dziękujemy serdecznie Wszystkim Naszym Gościom. To dzięki Wam atmosfera tego wieczoru była niepowtarzalna i wyjątkowa. Wierzymy również, że podczas tego wyjątkowego dla nas wieczoru, udało nam się, choć na chwilę, połączyć na Wspólnej Drodze wszystkich ludzi dobrej woli.


niedziela, 17 kwietnia 2011

WYSZKÓW: Przygoda z historią

W dniu 26 marca Klub Survivalu WOK HUTNIK był organizatorem jednodniowej wycieczki pod hasłem „Przygoda z historią”.


18 uczestników z Klubu Gimnazjon- Apin, „Grajcyli Składu” (czyli grupy młodzieży z pedagogiki niekonwencjonalnej dla której była to dodatkowa, poza projektowa atrakcja) i przyjaciół Klubu, nie tylko najmłodszych, wyruszyło busem na poszukiwanie wiedzy i śladów związanych z walkami GO Wyszków, polskiego lotnictwa w roku 1939 oraz „Żołnierzy wyklętych” .


Pierwszym punktem wycieczki był cmentarz w Lubielu, na którym odnaleźliśmy mogiłę kpt. pilota Romana Straczaka z 3 pułku lotniczego, który zginął w 1939 r. w Drozdowie prawdopodobnie jako członek załogi rozpoznawczo bombowego „Karasia”. Następnie ruszyliśmy w kierunku przeprawy promowej, aby sforsować Narew, lecz okazało się, że prom nie jest jeszcze uruchomiony, a bus do forsowania w pław nie nadaje się. Więc szybka decyzja i ruszamy przez Kaszewiec, który był również punktem wyjazdu, gdyż w tej właśnie miejscowości znajdowały się wybudowane na początku ubiegłego wieku carskie koszary, w których kwaterowała załoga ufortyfikowanego „Przedmościa Różan”. Tuż przed samym Kaszewcem zatrzymaliśmy się na krótki postój i podziwianie wiosną budzonej przyrody nad urzekającym starorzeczem Narwi. I w tym urokliwym miejscu również znaleźliśmy ślady ostatniej wojny w postaci dobrze zachowanych transzei i rowów łącznikowych.


Po krótkiej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej, przeprawiliśmy się przez most w Różanie i wzdłuż Narwi, trasą z pięknymi widokami udaliśmy się pod pomnik odkryty na jednej z wypraw przez Artura Laskowskiego. Pomnik upamiętnia miejsce rozbicia się w roku 1939 polskiego samolotu liniowego typu „Karaś” PZL 23, którego załoga pod dowództwem por. obserwatora Cybulskiego z pilotem ppor. Ryńskim i strzelcem pokładowym st. szer. Tarutą lecąc na bombardowanie niemieckich wojsk atakujących forty różańskie została zaatakowana przez trzy Bf 109 F i po zaciętej walce została zestrzelona. Strzelec Taruta i por. Cybulski zginęli w samolocie, uratował się tylko ranny i poparzony ppor. Ryński. Obydwaj zabici lotnicy zostali pochowani na cmentarzu w Różanie.


Po Napiórkach przyszła kolej na zwiedzanie umocnień „Przedmościa różańskiego” czyli fortu nr. I. Tu zapoznaliśmy się z historią powstania umocnień, ich wielkością, sposobem budowania, modernizacją i wzmocnieniem w roku 1939 poprzez dobudowanie lekkiego schronu dla ckm tzw. tradytorowego oraz zapoznaliśmy się z przebiegiem walk w dniu 5 września 1939 roku w tym i okolicznych miejscach co umożliwiła nam szeroka panorama roztaczająca się z wysokich wałów fortu. Podkreślona została ofiarność i zaangażowanie pchor. Wojciecha Żukrowskiego, który w czasie walk na przedmościu dowodził baterią artylerii pozycyjnej i mimo wielu przeszkód skutecznie wsparł obrońców ogniem działowym w krytycznej chwili.


Po zwiedzeniu tego ciekawego zabytku przyszedł czas na przeniesienie się w lata pięćdziesiąte i przejazd do Jurg w miejsce obławy i śmierci ostatnich, niezłomnych żołnierzy, braci Kmiołków. Tu w nastrój tych dramatycznych wydarzeń wprowadził nas Artur, opowiadając o tamtym okresie, przebiegu całej akcji oraz o tym co nastąpiło później. Po opowiadaniu, krótkiej modlitwie za poległych oraz zapaleniu zniczy przyszedł czas na ognisko i kiełbaski. Palenisko i kijki były przygotowane, a do zbierania drzewa wszyscy przystąpili z ochotą, gdyż słońce choć już wiosenne to jeszcze z wiatrem przegrywało i w pewnych momentach kurtki, bluzy trzeba było mocniej dopinać. A przy ognisku tradycyjnie; wesołe podsumowanie i zapytania o cel następnej takiej wyprawy, a i oczywiście sporo propozycji.



sobota, 16 kwietnia 2011

WYSZKÓW: Ferie w wyszkowskiej pedagogice osiedlowej - niekonwencjonalnej: -)

Już trzeci rok trwają w Wyszkowie zajęcia i spotkania z zakresu stretworkingu organizowane przez Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „WIATRAK” działające przy WOK HUTNIK. Już trzecie ferie w których są realizowane projekty dofinansowane przez Gminę Wyszków i współpracującą ze Stowarzyszeniem Fundację „Wspólna Droga”. Dzięki owym działaniom i dofinansowanym projektom dzieci i młodzież wyszkowska miały okazję w sposób atrakcyjny spędzić ferie zimowe.

W czasie minionych ferii w zajęciach udział brało łącznie 14 osób dzieci i młodzieży. Działania pedagogiczne zostały rozszerzone o utworzoną a następnie rozbudowaną grupę dziecięcą pod przewodnictwem Ani Budki tzw. „Dzieciaki Ani” oraz powiększenie „Grajcyli składu” o kolejnych, aktywnych uczestników zajęć. W obydwu grupach praktycznie w każdy dzień ferii obywały się spotkania i zajęcia. I tak „Dzieciaki Ani” uczestniczyły w zajęciach świetlicowych, grach, zabawach również terenowych.

Frajdę miały w czasie miejskiej gry w podchody, zwłaszcza gdy trzeba było schować się w pozbawianej wody fontannie, znalazł się też czas na ciepłe kakao i ciastko w cukierni przy wesołych dowcipach i opowiadaniach, gdzie z pedagogami dzieciaki spędziły czas po jednej z gier terenowych.

Zwieńczeniem tego wszystkiego był zorganizowany przez obydwoje pedagogów za pośrednictwem MGBP wyjazd do Warszawskiego teatru „SYRENA” na przedstawienie „Królowa Śniegu”, którym dzieciaki były urzeczone...


Zaś młodzież z „Grajcyli składu” brała aktywny udział w zajęciach sportowych, siłowych, kondycyjnych, jak również w technicznych treningach Karate i Combat Kalaki.


Znalazł się czas na wspólne spotkanie i rozmowę przy pizzy, w czasie której można było podsumować pewien okres wspólnych działań i zaplanować następny. I tak jak dla dzieciaków największą atrakcją był wyjazd do teatru, tak dla młodzieży wyjazd na narty, na „Górę 4 wiatrów” pod Mrągowem. Po wcześniejszych, zimowych wyjazdach do Stacji Narciarskiej w Rybnie pod Łomżą, gdzie z wesołymi przygodami młodzież stosunkowo nieźle opanowała sztukę zjeżdżania na desce, przyszedł czas na zmianę i spróbowanie swoich sił na nowej i bardziej wymagającej trasie. Atrakcją była już sama jazda, która trwała w jedną stronę prawie 3 godz. przez pięknie ośnieżone i oświetlone promieniami słonecznymi tereny. Pogodę tego dnia mieliśmy wymarzoną..

A na miejscu szybkie wypożyczenie sprzętu i na stok, z którego roztaczały się malownicze widoki na zamarznięte jeziora, wzgórza porośnięte lasami i... na trasy zjazdu, które przyprawiły nas o mocniejsze bicie serca. Zaczęliśmy głośno się zastanawiać czy damy na nich radę ze swoimi umiejętnościami. No cóż, jedną czwórkę, która była pierwszy raz odesłałem na małe wzniesienie, by oswoiła się z nartami, pożegnałem się z chłopcami i odcinkiem, który brałem za łagodniejszy, ruszyłem w dół. Dobrze, że trasa zjazdu nie była w pełni ogrodzona, gdyż dzięki temu miałem możliwość zwiedzić brzeg jeziora, na który wyjechałem i zahamowałem sporo poza wyciągiem oczywiście ku uciesze patrzących. Chłopcy szybko dołączyli na deskach ćwicząc pady w trakcie zjazdu i dzielnie znosząc wszystkie parkowania w połowie stoku. Byliśmy pełni podziwu dla jednej z naszych niewiast, która mając pierwszy raz narty na nogach ruszyła na zjazd i z przygodami po trasie przepisowo zatrzymała się na samym dole. Wyczyn ten powtórzyła wielokrotnie. Karol, który wrócił z zimowiska w górach, wybierał sobie najtrudniejsze odcinki, a na nich wykonywał slalomy i podskoki. Ja po którymś z kolei już w miarę przepisowym zjeździe i podjechaniu wyciągiem na stok, zastaję chłopców w nasłonecznionym miejscu siedzących w gromadce na śniegu. Na moje pytanie, co się tak skupili, z lekkim uśmiechem odpowiadają – myśleliśmy trenerze, że my tu przyjeżdżamy jako doświadczeni i zaprawieni w zjazdach po poprzednim sezonie, a tu litość wzbiera jak patrzymy sami na siebie. Jednak nie trwało, to długo, wnet zobaczyłem ich szybko sunących na deskach. Chwilami zastanawiałem się, czy z takim pędem jadą nasi chłopcy. Czasem z wielkiej kurzawki śnieżnej któryś się podnosił, otrzepywał i kontynuował zjazd. Ja też hamowałem odwrotnym pługiem by nie być gorszym, ważne, że narty nie uciekły. Po upływie trzech godzin zaczęło naszych mocno ubywać na stoku. Coraz większym powodzeniem cieszył się czekający na nas bus. W końcu i ja oddałem narty i ruszyliśmy w drogę powrotną, w której jak zwykle było najpierw sennie po zmęczeniu i odurzeniu świeżym powietrzem, a później wesoło. Jednak zajęcia zaplanowane na dzień następny przełożyłem po tym, jak zobaczyłem wysiadających z busa. Ja też odczułem w mięśniach uroki białego szaleństwa. Jednak jeśli będzie jeszcze okazja jedziemy pełnym składem!

Po sportach zimowych i wyjeździe przyszedł dzień turystyki niekonwencjonalnej czyli survivalu. W znacznie mniejszym składzie ruszyliśmy prześlicznie oblodzoną doliną naszej rzeki Bug. Gruba warstwa lodu miejscami niezwykle przejrzystego ukazywała nam zarośnięte trawą dno. Na krzewach mocno przymarznięte wisiały płaty lodu (pozostałość po wysokim poziomie wody) tworząc niezwykłe, kryształowe groty pomiędzy, którymi pokazały się już wiosenne bazie. Znalazłem i takie miejsce, gdzie tylko mi znanym sposobem znalazłem się w wodzie i w tym momencie w sposób spontaniczny, ale szybki i fachowy chłopcy udzieli mi asekuracji pomagając stanąć na nogi. Ogólnie wszyscy byliśmy zaskoczeni ich wprawnym zadziałaniem, za co udzieliłem chłopakom pochwały, a oni sami stwierdzili, że nabierają doświadczenia.

Rozległe zamarznięte i ośnieżone nadbużańskie tereny zachwycają, wielki dęby na swych pniach posiadają niby lodowe spódnice, w innych miejscach są to wielkie lodowe stoły. Można pod nimi swobodnie się schować, a nawet zbudować swoiste iglo. Wszystko to mieni się w promieniach słońca. Czasami pomiędzy tym wszystkim przebiega bażant. W lesie wrąbujemy przerębel w lodzie opartym bezpośrednio na ziemi i rozpalamy ognisko. Przy nim kiełbaska pieczona, rozmowy, wesołe wspomnienia i bardzo szybko biegnący czas i pora powrotu do Wyszkowa.

W drodze powrotnej już w naszym mieście chwila podsumowania wypadu i ferii w cukierni przy ciastku i gorącym kakao. Chłopcy mają ciekawe pomysły, którymi dzielą się ze mną i snujemy dalsze plany wspólnych zajęć i wypraw.