środa, 10 listopada 2010

WYSZKÓW: Wolontariat w Magurskim Parku Narodowym

W dniach 28- 30.09 14 osobowa grupa Wyszkowian podjęła się pracy w Magurskim Parku Narodowym w charakterze wolontariuszy. Do wyjazdu doszło dzięki współpracy pomiędzy Stowarzyszeniem WIATRAK działającym przy WOK – HUTNIK i Fundacją ROWER COM która była inicjatorką akcji i organizatorem wyjazdu.

Dzięki pracy wykonywanej na rzecz Parku, w miejscach objętych ścisłą ochroną mogliśmy podziwiać, te miejsca, które dla większości turystów są zamknięte. Najczęściej pracowaliśmy daleko od szlaków turystycznych. Oczyszczaliśmy głównie wrzosowiska na stokach górskich z zarastających je brzóz, wierzby i różnych krzewów. Praca nie zawsze była najlżejsza, ale nasza grupa doskonale sobie radziła, czemu wyrazy uznania przekazywali leśnicy pracujący z nami i tworzący wspaniałą atmosferę. Każdy z nich był doskonałym gawędziarzem i w przerwach z dużym zainteresowaniem wsłuchiwaliśmy się w ich opowiadania o historii stron w których byliśmy, o przyrodzie i dzikich zwierzętach, dla nas egzotycznych. Panowie leśnicy opowiadania swoje wielokrotnie dokumentowali zdjęciami wilków, w których rewirze przebywaliśmy, łani przez nie zagryzionych itp. Z nieukrywaną emocją czekaliśmy na spotkanie z niedźwiedziem lub rysiem, które wraz z wilkami miały tam swoje ścieżki, a niedźwiedzie gawry. Zostaliśmy poinstruowani jak się zachowywać w przypadku spotkania z miśkiem, ale może dobrze, że tego w praktyce nie ćwiczyliśmy. Niestety żadnego z tych zwierzaków nie spotkaliśmy. Kto raniej wstał mógł, za to usłyszeć głosy dochodzące z rykowiska jeleni.

Kilku naszych chłopców pracowało przy oczyszczaniu bardzo starych opuszczonych, Łemkowskich cmentarzy, których w okolicy było kilka zaś zabudowań praktycznie żadnych. Do najbliższej miejscowości było 10 km. I tylko ślady w postaci starych poprzerastanych i zdziczałych drzew owocowych oraz pustych, rozsypujących się kapliczek z przekrzywionymi krzyżami wskazywały na to, że były tu kiedyś wioski tętniące życiem.

Po jednej z wiosek zostały tylko dwa domy będące w dyspozycji dyrekcji parku. Właśnie w jednym z nich mieszkaliśmy . Do miejsca pracy mieliśmy pięć kilometrów, gdzie docieraliśmy marszem, gdyż najlepszym środkiem transportu były nasze nogi. Idąc mogliśmy podziwiać stoki porośnięte pięknie kwitnącymi, fioletowymi ziemowitkami (takie dosłownie jesienne krokusy), które na tle jeszcze soczystej zieleni i już leżących obok kolorowych liści tworzyły barwne dywany. Głębokie i kręte wąwozy na zboczach których rosły często grube i pochylone drzewa, a na dnie szumiały potoki na małych wodospadach utworzonych przez porośnięte mchem kamienie.

W czasie pracy na stokach wielokrotnie dopisało nam szczęście, które materializowało się w postaci dorodnych kani lub podgrzybków, czyli wspólna kolacja dla wszystkich w postaci zapiekanek z grzybami i schabowych z kani zapewniona. Takie wspólne spożywanie kolacji sprzyjało wieczornym rozmowom, opowiadaniom o przeżytych przygodach, nie tylko tu, na wyjeździe, ale i wcześniejszych obozach czy w czasie służby wojskowej. Na miejscu też mieliśmy przygody, które przy kolacji przeżywaliśmy.

Panowie leśnicy poinformowali nas gdzie można wchodzić i to nam wystarczyło. Nam dwa razy powtarzać nie trzeba. Już pierwszego dnia jeden z tych malowniczych wąwozów z szumiącym potokiem był nasz. I nikomu padający deszcz nie przeszkadzał, zachwyceni miejscem wspinaliśmy się w górę po kamieniach, stromych ścianach, wielokrotnie przeciskając się pod zwalonymi pniami.


Dopiero szarówka wieczorna nakazywała nam powrót oraz duża ilość napotkanych jaszczurek „salamandra plamista”. Na początku przenosiliśmy je w bezpieczne miejsca by ich nie zranić, a przy okazji odkryliśmy, że są bardzo przyjemne w dotyku. Lecz później miało się wrażenie, że to liście chodzą, a to tak duża liczba jaszczurek, traciło się rachubę. Więc dla ich bezpieczeństwa wycofaliśmy się.

Na podziwianiu wąwozów spędziliśmy dwa dni. Ostatniego dnia przed wyjazdem zostaliśmy zaproszeni do dyrekcji i muzeum parku, gdzie po obejrzeniu filmu mogliśmy podziwiać bardzo bogatą ekspozycję muzealną przy efektownym podświetleniu i fantastycznych dźwiękach. I tak będąc pod dużym wrażeniem i mając satysfakcję z wykonanej pracy ruszyliśmy w drogę powrotną.

Na pytania czy było fajnie większość odpowiadała „Możemy tu przyjechać w każdej chwili i do każdej pracy” A pracy jest tam sporo...

W wyjeździe brała udział młodzież z:
Grajcyli składu
Dojo Gimnazjon-Apin
Wyszkowskiego ZHP
Sekcji survivalu
Leśnej szkoły

Jeśli chcesz przekazać 1% podatku na nasze działania, w PIT wpisz:„WSPÓLNA DROGA” UNITED WAY POLSKA KRS 000 007 1715, dopisek: Stowarzyszenie WIATRAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz