sobota, 1 grudnia 2012

WYSZKÓW: Nocny marsz listopadowy

Już tradycyjnie w ramach pedagogiki niekonwencjonalnej dla młodzieży działającej w grupie i nie tylko, odbył się kolejny nocny marsz o podłożu patriotyczno survivalowym. W tym roku w 15 km nocnym marszu z 9/10 listopada udział wzięło 20 osób, młodzieży i dorosłych. Trasa prowadziła jak zwykle krzywą drogą przez lasy byłej „Puszczy Kamienieckiej”, w dużej mierze szlakami walk powstańców styczniowych, żołnierzy września i POS „Jerzyki”.
Ciemna choć gwiaździsta noc dodawała emocji, pierwszy dreszczyk chłodu, który nas dotknął po wyjściu z busa w miejscu rozpoczęcia marszu szybko zniknął, wraz z pierwszymi krokami w grząskim piasku na mało uczęszczanej, leśnej drodze. W gęstym lesie było jeszcze ciemniej, a tradycyjnie światła staraliśmy się nie używać więc na drodze jakoś to jeszcze było. Lecz gdy rozpoczął się marsz wąską, rzadko uczęszczaną ścieżką lub całkiem na przełaj, to pierwsze zmęczenie zaczęło zbierać żniwo. Co chwilę ktoś mruczał podnosząc się, odgarniając patyki, jeżyny lub suchy wrzos skutecznie plączący nogi nawet za dnia, a co mówić po ciemku. Wtedy niezastąpiona była pomocna dłoń idących obok, kolegi lub koleżanki gdyż powrót do pionu z plecami obciążonymi sprzętem biwakowym i często na niezbyt równym gruncie do najłatwiejszych nie należał. Znalazły się i przeszkody wodne. Jedna łagodna i przyjazna pomimo chłodnej wody, druga niezbyt zachęcająca szerokością i wyglądem, przypominająca raczej bagnisty parów. Lecz jak to w powiedzeniu „odważnym szczęście sprzyja” z pomocą przyszły nam bobry ścinając raczej takiej sobie grubości brzozę. Po obcięciu kilku niewygodnych gałęzi brzózka dała nadzieję suchej przeprawy.
Tu w blasku latarek, na śliskiej brzozie asekurując się dwoma kijkami, które niespodziewanie grzęzły w mulistym dnie musieliśmy wykazywać się sprytem i refleksem by z całym oporządzeniem przejść na drugą stronę. Dwóm osobom zabrakło szczęścia lecz było to na 5 km przed noclegiem przy ognisku, do którego dotarliśmy ok. 02.00 w nocy. A tu już późna kolacja lub wczesne śniadanie, jak kto woli. Przygotowanie spania, i opowiadanie przeżytych emocji, żarty i dowcipy przy płonącym i strzelającym ognisku. Wspomnienia z trasy gdzie nie tylko były trudy i przeszkody, ale i zapalone znicze na grobie „Jerzyków” i prelekcja na temat bitwy pod Jerzyskami, było zmęczenie, ale i wiele wesołych przygód. Wyprawa zakończyła się jak zwykle pytaniami kiedy następny taki marsz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz