poniedziałek, 17 czerwca 2013

WYSZKÓW: Streetworking - ostatnie przygody

W ostatnim czasie młodzież i dzieci z grup pedagogiki niekonwencjonalnej z nastaniem długo oczekiwanej wiosny zaczęły dosyć intensywnie spędzać czas i korzystać z atrakcji proponowanych przez swoich pedagogów. Jednym z atrakcyjniejszych i ważniejszych wydarzeń był udział dziewcząt z grupy młodzieżowej w wyszkowskim przystanku PaT. Zaproszenie otrzymaliśmy od p. Kamilli Puławskiej - koordynatorki mocno zaangażowanej w przygotowania i samo prowadzenie Przystanku…, która przez dziewczęta z grupy i tak na co dzień jest bardzo szanowana. Tu dziewczyny miały możliwość skorzystania z warsztatów tanecznych, z których były bardzo zadowolone. 


Następnie weekend majowy i urozmaicony wyjazd do Jury Krakowsko – Częstochowskiej; spływ kajakowy rzeką „Warta”, który rozpoczęliśmy startem z przedmieścia Częstochowy, a dokładnie z Bramy Mirowskiej. Pogoda dopisała, słońce nie parzyło, a zarazem ciągle nam towarzyszyło. Rzeka malowniczo płynęła pośród gór i białych, wapiennych skał. Znalazł się też i mały wodospad, który rozbudził nasze emocje i co niektórych zapoznał z elementami kajakarstwa górskiego. Tu można było wykazać się refleksem i umiejętnością szybkiego podejmowania decyzji no i oczywiście można było sprawdzić temperaturę wody z czego skorzystała jedna z załóg. Zaś drugiej spieniona woda tak się spodobała, że postanowiła zabrać jej trochę ze sobą w kajaku. Gdy zaś się okazało, iż nie jest to dobrym pomysłem obie załogi dotarły do jednego z brzegów porośniętych kwitnącymi zawilcami i fiołkami i przy pomocy naprędce zrobionych czerpaków z podręcznych środków zaczęły pozbywać się wodnego balastu. Po tym, krótkim postoju dotarliśmy do zabytkowego miasteczka Mstów z pięknym, malowniczo położonym na skałach i otoczonym murem obronnym z basztami kościołem. Czas i miejsce bardzo sprzyjały dłuższemu postojowi połączonemu z posiłkiem i zwiedzaniem najbliższej okolicy( co niektórzy mogli się osuszyć). Bardzo podobała się wszystkim tzw. skała miłości spod, której wybijają zimne i krystaliczno czyste źródła Warty. No oczywiście obowiązkowa sesja zdjęciowa na skale, ugaszenie pragnienia wodą ze źródeł i dalszy rejs krętą i zarośniętą rzeką. Po przepłynięciu pasma wzgórz, dalszy rejs odbywał się spokojnie bez większych przeszkód i przygód malowniczą doliną z coraz wyraźniej budzącą się przyrodą. 


Po 6 godz. rejsie trzeba było się udać w kierunku noclegu. Więc kajaki z wody na przyczepkę, a my do busa i w drogę. Po drodze zabytkowe sanktuarium Św. Anny, którego początek znajduję się w XVII w. czyli postój i zwiedzanie. Po nim już bez zatrzymania podróż na obiad i do pensjonatu w Podlesicach, w których znajduje się najwyższa jurajska góra „Zborów” i co niektórzy przeczuwali, że pomimo zmęczenia to zbyt wczesne pójście spać nam raczej nie grozi. I tak było rzeczywiście, z pyszną obiado - kolacją po wcześniejszych przeżyciach nikt problemu nie miał, krótki odpoczynek ( tak by się ściemniło) i ruszamy na ostatni już spacer tego dnia, tzn. wieczoru na kamienny szczyt góry. A na szczycie dech w większości piersi zaparty, widok bajka. Widoczna cała okolica i oświetlone miejscowości niczym duże oazy gwiazd. Nasyceni tym widokiem udaliśmy się na zasłużony odpoczynek gdyż przed nami był następny, ciekawie zapowiadający się dzień. I tak od rana już nie pływamy, dziś dzień marszu i zwiedzanie różnych form skalnych, próba sił wspinaczkowych na przestępnych ostańcach, podziwianie zorganizowanych grup w tym i zagranicznych, które różnymi sposobami z osprzętem linowym pokonują pionowe i prawie gładkie skały. Udajemy się do dwóch jaskiń, w tym na penetrację i nie tyle przejście co w sensie dosłownym przeczołganie się przez niezwykle emocjonującą jaskinię „Berkowa”. Tu po wyjściu z niej choć brudni, ale z jakimi niecodziennymi uśmiechami na ustach i w oczach, a poza tym nawet najbardziej nieśmiałym języki się rozwiązywały i opowiadali swoje wrażenia. Pogoda dopisywała, czas biegł szybko przy tylu wrażeniach, więc nawet się nie spostrzegliśmy jak nadeszła godzina powrotnego wyjazdu. Chociaż wcześniejszy plan zakładał jeszcze trzy dni spływu, tym razem „Pilicą”. Lecz spóźniająca się wiosna, rwące rzeki i pozalewana łęgi sprawiły zmianę planów ze względów bezpieczeństwa. Oprócz tego zimne noce i kolejne, weekendowe bardzo deszczowe dni upewniły nas, o właściwej decyzji związanej ze skróceniem wyjazdu i przesunięciem spływu. Wracając zaś z wyjazdu też nie koniecznie wracaliśmy prostą drogą. Pod miejscowością Mniszew zajechaliśmy na krótką lekcję historii do skansenu militarnego. I to był już ostatni punkt naszej krótkiej, ale barwnej wycieczki. Ze skansenu 2 godz. czasu i byliśmy w domu. 

  

Grupa pedagogiki niekonwencjonalnej działa w ramach projektu dofinansowanego przez gminę Wyszków - której składamy podziękowania - i realizowanego przez Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „WIATRAK Wyżej opisywany wyjazd był możliwy dzięki dotacji otrzymanej z Fundacji Wspólna Droga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz